Wywiad: Projekty unijne w ochronie europejskiego dziedzictwa kulturowego

 

 

Piotr Zambrzycki – mgr w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, ekspert w dziedzinie konserwacji rzeźby.

 

Jak wygląda finansowanie ochrony dóbr kultury w Unii Europejskiej?

 

Ta kwestia oczywiście jest bardzo złożona, ponieważ jak dobrze wiemy, Unia Europejska to wiele państw członkowskich, a każde z nich z kieruje się własnymi wewnętrznymi regulacjami. Prawdę powiedziawszy, nie sądzę, żeby ktoś był w stanie szybko odpowiedzieć na to pytanie. Z całą pewnością mogę tylko potwierdzić jedno – każdy kraj ma trochę inną specyfikę z tym związaną. Osobiście mogłem się zetknąć z krajami takimi jak Francja, Niemcy, Czechy, Litwa, Bułgaria. Przyglądając się, jak to działa, zauważam, że

państwa z grupy niedawno przyłączonych do Unii Europejskiej (w tym także Polska) mają dosyć podobny model, gdzie dużo środków jest przeznaczanych na tak zwane programy spójności, czyli wyrównanie poziomu tych państw w stosunku do wcześniejszych członków Unii Europejskiej.

W przypadku państw z tak zwanego “dawnego naboru”, mają one zdecydowanie mniejsze potrzeby i w mojej ocenie, także mniej korzystają z takich właśnie dotacji, jakie dla nas są podstawą. Jeśli chodzi o Polskę, Czechy, Bułgarię – stwierdzam, że to wsparcie jest widoczne. Zresztą, państwo podczas podróży po różnych krajach, a zwłaszcza w Polsce, na pewno widzicie, jak często ustawione są duże tablice informacyjne o zaangażowaniu środków unijnych w dany projekt. Jest to regulowane odrębnymi przepisami, które są wydawane najczęściej bezpośrednio przez państwa członkowskie: zwykle przez ministerstwo ds. gospodarki albo Ministerstwo Finansów. Sposób informacji czy też promocji tych projektów jest również trochę zależny od wewnętrznych uwarunkowań państwa, jak również od typu działania.

W mojej ocenie, w Polsce mamy chyba najbardziej dalece posunięte wymagania wiążące się z ogromną wagą przykładaną do informowania społeczeństwa o wykorzystaniu funduszy unijnych. Z tego powodu widzimy gromne tablice, (które zgodnie z regulacjami mają czasem nawet 3 x 2 m) i muszą być ulokowane w bezpośrednim sąsiedztwie obiektu, który jest objęty projektem. Mówiąc to mam ma myśli zabytki.  Jest to oczywiście dosyć kłopotliwe, z uwagi na inne aspekty, związane z ich ochroną. Duże tablice muszą znajdować się w czasie realizacji projektu, jednak po jego realizacji mogą być wymiarowo zredukowane.

Najłatwiej jest mi opowiedzieć o finansowaniu ochrony dóbr kultury w Polsce, gdyż w tej dziedzinie miałem okazję bezpośrednio z tym działaniem się zetknąć. Najbardziej popularnym programem finansowania unijnego był program operacyjny Infrastruktura i Środowisko. Były już chyba 3 edycje i są one z reguły sześcioletnie. Ostatni, zakończył się oficjalnie w 2020 roku i trwał od 2014 roku. Ósma oś priorytetowa programu operacyjnego Infrastruktura i Środowisko (w skrócie nazywamy to POIiŚ) dotyczyła ochrony dziedzictwa kulturowego i rozwoju kultury. Ten program rzeczywiście był wyjątkowo dobrym rozwiązaniem dla naszych zabytków, ponieważ dofinansowania były dosyć znaczne. Mogę tylko dodać, że program był nakierowany na obiekty, które mają specjalne znaczenie dla światowego lub krajowego dziedzictwa – przede wszystkim dotyczyło to obiektów wpisanych na listę UNESCO bądź tych, które miały status pomnika historii, nadawany przez prezydenta RP. Tutaj dotacje jednostkowe wynosiły od 5 do 10 milionów euro. To w zasadzie, w wielu przypadkach, spokojnie pokrywało potrzeby na tego typu działania. To, co jest dla nas ważne, że środki były skierowane do różnego rodzaju podmiotów: były to instytucje kultury, archiwa państwowe, jednostki samorządu terytorialnego, szkoły, uczelnie artystyczne, jak również kościoły i związki wyznaniowe oraz organizacje pozarządowe, czyli praktycznie było to bardzo duże grono potencjalnych beneficjentów. Podstawowym warunkiem było oczywiście to, że wniosek musiał być złożony przez właściciela obiektu, który miał być objęty działaniami.

Co ciekawe, pod koniec działania danej perspektywy, Unia Europejska zawsze ocenia, jakie będą następne strategiczne cele na kolejne transze. W pewnym momencie pojawił się nawet przeciek, że UE zrezygnuje z finansowania dóbr kultury, jakimi są zabytki. Jednak po podsumowaniu wyników stwierdzono, że jeśli chodzi o Polskę, sektor kultury był najlepiej przygotowany pod względem absorpcji środków unijnych i nadal będzie miało miejsce celowe kontynuowanie tego dofinansowania. Dlatego też, w obecnej perspektywie na lata 2023-2027 zdecydowano, że pieniądze będą kierowane również na ochronę dóbr kultury. Moim zdaniem jest to dla nas bardzo ważnym sygnałem.

Jeśli chodzi o inne środki, z jakich możemy korzystać, nie sposób pominąć środków z tak zwanego grantu norweskiego, czyli mechanizm finansowy EOG. Pokrótce wyjaśnię, że kraje, które nie są członkami Unii Europejskiej, a chcą korzystać z rynku UE (takie jak Norwegia, Islandia i Lichtenstein) dokonują pewnego wkładu finansowego do europejskich funduszy. Państwa członkowskie korzystające z grantu mogą wybrać kierunki finansowania – w przypadku Polski ten kierunek dotyczy właśnie dziedzictwa kulturowego. Natomiast drugą częścią było promowanie różnorodności kulturowej i artystycznej w ramach europejskiego dziedzictwa kulturowego. Fundusze EEG EOG stanowiły odrębne, i mniejsze od POIiŚ środki kierowane do Polski. Czasem bywały to inwestycje rzędu 10 milionów złotych). Projekty EOG zazwyczaj realizują konkretne, jednostkowe zadania, ze względu na mniejszy budżet. Przykładowo, projekt muzeum pod płytą krakowskiego rynku był realizowany w ramach funduszy EOG. W przypadku omawianych  projektów „norweskich” mamy do czynienia z bardzo podobną procedurą, związaną z przyznaniem i rozliczaniem funduszy. Poza głównymi celami inwestycyjnymi występują również tzw. granty miękkie, nakierowane na współpracę międzynarodową.

 Należy pamiętać, że w przypadku norweskich środków, często wymagany jest partner ze strony norweskiej, który w jakiś sposób uczestniczy w projekcie, czyli promuje się  współpracę międzynarodową.

 Również z tego typu środków finansowane bywają granty w dziedzinie ochrony dóbr kultury, ale także granty naukowe. Jeśli mówimy o pieniądzach unijnych, które przyznawane są Polsce, trzeba jeszcze dodać, że istnieją również pomocowe środki wyrównawcze. Mamy również tzw. środki interregionalne oraz programy transgraniczne, obejmujące współpracę dwustronną. Programem o charakterze stałym jest program południowy Bałtyk.

Są też programy łączące Polskę ze Słowacją, Czechy, Litwę, a także z mniejszymi regionami: Brandenburgią czy Meklemburgią. Tego typu programy nakierowane są na wspólne aplikowanie o zdobycie środków, czyli skoordynowane, wspólne działania.

To, czym jeszcze dysponujemy, to regionalnymi programami operacyjnymi – wojewódzkimi. W ich ramach, również z pieniędzy unijnych, podejmowane są różne działania związane z ochroną dóbr kultury. Tu dodam jeszcze, że można je rozdzielić na programy regionalne i programy Rozwoju Obszarów Wiejskich. Mówię to o tym specjalnie, ponieważ one w pewien sposób się uzupełniają. Zwłaszcza, jeżeli mówimy o zabytkach zlokalizowanych na terenach wiejskich.

W poprzednim POIiŚ (2014-2020) występowało także działanie “ochrona zabytków i budownictwa tradycyjnego”, czyli konkretnie ukierunkowane możliwości pozyskania funduszy.

Każdy z nas może obserwować efekty wdrożenia unijnych funduszy, bowiem w momencie pojawienia się środków można powiedzieć o wyraźnym skoku liczby realizacji różnych projektów – zwłaszcza tych dużych. Jednak, cały czas obserwujemy pewne kłopoty związane z uruchomieniem tychże środków. Ważne jest natomiast, że wiadomo, co Unia Europejska nam niejako zaproponuje: dotychczas mieliśmy Program Operacyjny Infrastruktura i Środowisko (POIiŚ), obecnie zastępowany odpowiednikiem programem FEnIKS. Jest on krajowym programem finansowanym ze środków polskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego i Funduszu Spójności. Generalnie rzecz biorąc, mamy sytuację o tyle inną niż dotychczas. Poprzednio dofinansowanie inwestycji było najczęściej na poziomie 75%, natomiast 25% stanowił wymagany wkład własny. W tej chwili wprowadzono trochę inne zasady – otóż podzielono cały obszar Polski na 14 regionów, w zależności od stopnia ich rozwoju (14 jest słabo rozwiniętych, 2 częściowo: województwo wielkopolskie i dolnośląskie oraz uznawany za najbardziej rozwinięty region warszawski). Wiąże się to z tym regulacja, że najsłabiej rozwinięte regiony mają przewidziane dofinansowanie na pułapie aż 85%, natomiast częściowo rozwinięte województwa – 70%, zaś region Warszawski 50%. Mówię tu o dofinansowaniu ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, natomiast przy Funduszu Spójności mamy zachowany warunek 85% dofinansowania – czyli wymagany jest relatywnie bardzo niewielki wkład własny. W przypadku instytucji kultury często był on zapewniany przez dotacje celowe ministerstwa. W przypadku innych instytucji jak dotąd bywało różnie.

 Często też zdarzało się, że wkład własny musiał zapewnić samorząd terytorialny: wygospodarować je lub wspomóc się kredytami. Trzeba przyznać, że to rozwiązanie dosyć dobrze działało. Wszystko wskazuje, że planowane uruchomienie naboru wniosków w zakresie nowego projektu unijnego będzie otwierane od 4 kwartału tego roku i potrwa do ostatniego kwartału 2027 roku. Należy przy tym pamiętać, że w tym przypadku z doświadczenia wiemy, że te projekty unijne mają pewną tendencję do przedłużania się pod koniec naboru, w przypadku, gdy zostają dostępne pewne środki. Z reguły tak się dzieje, gdyż ceny rynkowe przechodzą pewne wahania: w toku realizacyjnym kwoty w poprzednim POIiŚ zazwyczaj ulegały wyraźnemu obniżeniu. Dlatego można było uzyskać zgodę na poszerzenie zakresu działań z tych pieniędzy, które zostały niejako zaoszczędzono podczas realizacji.

 Jeśli chodzi o warunki, jakie trzeba będzie teraz spełnić, nadal jest to promocja obiektów, wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO, równie ważne będą Pomniki Historii. Promowane będą także obiekty, które mają Znak Dziedzictwa Europejskiego. Jest to o tyle istotne, że wprowadzono w tej chwili w strategii nową dziedzinę: otóż chodzi też o to, żeby ograniczyć się do obiektów, w których będzie prowadzona działalność kulturalna, ponieważ stanowi istotny potencjał dla rozwoju turystyki. Ma to znaczenie dla oddziaływania społecznego, które zawsze było bardzo ważnym elementem warunkującym przydzielenie środków. W tej chwili będzie to jeszcze mocniej zaakcentowane – inaczej mówiąc, wyżej punktowane. W przypadku oceny wniosków, to co jest moim zdaniem dobrym pomysłem, jest objęcie inwestycjami większych terenów rewitalizacyjnych. To z jednej strony może ułatwić planowanie, a z drugiej strony na pewno będzie miało korzystny wpływ na oddziaływanie społeczne i regionalne. Oddziaływanie społeczne jest  ideą, leżącą u podstaw funkcjonowania funduszy unijnych w Polsce: sprowadzało się to do tego, by wykorzystanie wspomnianych środków wpływało nie tyle na samo zachowanie zabytków, co na aktywizację regionu.

Zainteresowałem się tym, jak to działa w innych krajach – zaskoczyło mnie na przykład to, że we Francji wykorzystanie tego typu środków jest niewielkie. Co najdziwniejsze, na wyspach typu Korsyka środki bywały wręcz niewykorzystywane i zwracane, bowiem nie było interesowania ze strony potencjalnych beneficjentów. Polska pod względem wykorzystania wspomnianych funduszy jest w czołówce – bardzo dobrze nauczyliśmy się korzystać z tych środków i jesteśmy jednymi z najlepiej przygotowanych organizacyjnie. Być może wynika to z naszego wciąż dużego zapotrzebowania. Włożyliśmy spory wysiłek, by uaktywnić instytucje terenowe i tu nie da się ukryć, że ważną rolę pełniły tu urzędy marszałkowskie w całej Polsce. Wspierały one i pomagały w prawidłowym wypełnianiu wniosków, co moim zdaniem jest dobrą praktyką. Mamy także bardzo dużo firm, które się specjalizują w pisaniu wniosków. Przebrnięcie przez wszystkie meandry uzyskania takich pieniędzy i ich wydatkowania nie jest proste, aczkolwiek zdecydowanie warto się o to ubiegać.

 

Jak projekty finansowane ze środków unijnych wpływają na konserwację i restauracje zabytków w Polsce i Europie?

 

 Zacznę może od Polski, gdyż jest mi łatwiej szczegółowo o tym opowiedzieć. Moim zdaniem, najważniejszą zaletą środków unijnych w stosunku do krajowych jest ich termin rozliczania. W Polsce na ogół działamy w tak zwanym trybie roku budżetowego. Inaczej mówiąc, środki przydzielone na jakieś zadanie najczęściej muszą być wydatkowane w trybie rocznym, co jak wiadomo skutkuje z reguły znacznie mniejszym zasięgiem możliwych działań. Nie da się też ukryć, że procedury związane z wydatkowaniem pieniędzy publicznych z roku na rok nam się wydłużają.

W związku z tym, pojawienie się środków unijnych, gdzie mamy możliwość kilkuletniej perspektywy rozliczania, w znaczący sposób ułatwia racjonalne i celowe ich wydatkowanie. Możemy w tym przypadku rzeczywiście zaplanować realizację inwestycji w sposób przemyślany, z zachowaniem podstawowego warunku, tj. zabezpieczenia zabytku przed ryzykiem utraty jego wartości. To, co jest moim zdaniem najważniejsze, że mamy też możliwość spokojnego realizowania zadań, zwłaszcza, jeżeli mamy do czynienia z działaniami w obszarze w obszarze budownictwa. Wówczas zaczynamy wchodzić też w oddziaływanie innych ustaw – nie tylko ustaw o ochronie kultury, ale również prawa budowlanego etc. Tu od wielu lat problem polega na tym, że zabytki z natury nie chcą być obiektami normatywnymi, natomiast prawo budowlane, w sposób bezwzględny, próbuje egzekwować uzyskanie pewnych norm jakości w stosunku do wszystkiego, co jest budowane. Skutkuje to dużym ryzykiem automatycznych przekształceń zabytków w coś nowego – takim najbardziej obrazowym przykładem mógłby być na przykład Kraków. Gdyby ktoś dostosowałby go do norm budowlanych, to za chwilę wyglądałby jak zwykła dzielnica mieszkaniowa, gdyż klatki schodowe muszą mieć konkretną szerokość, a niestety za szerokie drzwi wcale nie są dobre, bo według norm, osoby niepełnosprawne nie mogłyby ich otworzyć. Jak wiemy, z tego tytułu działanie w obrębie zabytków wiąże się zawsze z ryzykiem uzyskiwania zgody na odstępstwa od obowiązujących norm, a te z kolei wymagają czasu do realizacji procedur i wypełnienia koniecznych dokumentów.

Z moich obserwacji wynika fakt, że w przypadku działania rocznego większość inwestorów od razu się poddawała i za wszelką cenę próbowała spełnić podstawowe wymagania standardów prawa budowlanego. Niestety niszcząc przy tym zabytki, bo po prostu przebudowywano je w sposób niezbyt przemyślany. Tłumaczono to tym, że inaczej obiekt nie może być użytkowany. W przypadku działania trzyletniego, mamy czas na załatwienie procedur i rozwiązań zamiennych. W dużej mierze wiążą się one z normami bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o inny cenny aspekt działań długoletnich, który jest moim zdaniem bardzo cenny to fakt, że możemy wziąć poprawkę na to, że obiekty zabytkowe charakteryzują się koniecznością wykonania robót dodatkowych. Wiąże się to z tak zwanymi odkryciami. Z reguły podczas swego istnienia obiekty zabytkowe mają złożoną konstrukcję i bardzo często trudno jest na etapie przygotowania dokumentacji projektowej przewidzieć wszystko, z czym się zmierzymy podczas realizacji inwestycji. Czasem w toku prowadzonych prac pojawiają się spektakularne odkrycia. Konieczne zatem staje się uzyskanie dodatkowych funduszy i czasu na prace konserwatorskie. W przypadku wspomnianych funduszy możemy ubiegać się o  pełne finansowanie z tych samych środków. Co za tym idzie, możliwość ta działa  zawsze na rzecz polepszenia jakości wykonania prac. Czasem bywa, że w przypadku takich odkryć obiekt uzyskuje zdecydowanie lepsze wskaźniki końcowe, bo pojawia się kwestia nie tylko nagłośnienia medialnego, ale również rozszerzenia oferty danego obiektu dla odwiedzających. W mojej ocenie, jest bardzo duża szansa dla naszych zabytków. W przypadku pojawienia się odkryć i wystąpienia konieczności wykonania robót dodatkowych, zaistnieje możliwość wydłużenia terminu realizacji. Tym samym, jeżeli się udaje uzyskać taką zgodę, to mamy to, co gwarantuje nam możliwie najlepszą jakość wykonania oraz minimalizację ryzyka bezpowrotnej utraty cennych wartości kulturowych.

Trzeba pamiętać o jednej rzeczy: obiekty zabytkowe charakteryzują się tym, że były zawsze budowane w sposób niezwykle kosztowny, gdyż były budowane na setki lat. My w tej chwili żyjemy w czasach, gdzie się liczy przede wszystkim niski koszt wykonania, a niekoniecznie jest istotna trwałość. Nie wiem, czy państwo sobie zdajecie sprawę, ale większość wieżowców, które oglądamy, mają przewidzianą trwałość warstwy zewnętrznej na maksymalnie 30 lat. Później będzie konieczna jej wymiana.

Współczesne dachy są też obliczone na krótszą trwałość niż miały te historyczne. Co za tym idzie, jeżeli próbujemy porównać koszty związane z na przykład z konserwacją czy też rewitalizacją obiektu zabytkowego do jego realnej wartości, to okaże się, że koszty obecnych prac są wielokrotnie wyższe niż gdybyśmy mieli taki budynek zburzyć i wybudować od początku. Taka jest ogólna zasada. Niestety zdarzają się przypadki gdzie czynnik ekonomiczny bierze górę, a zabytek ginie bezpowrotnie. W przypadku środków unijnych, o których mówimy jest o tyle dobrze, że nie ma czegoś takiego jak szybkie decyzje. Z tego powodu, że wspomniana inwestycja jest przygotowywana ze znacznym wyprzedzeniem, a system przydzielenia środków jest rzeczywiście obdarzony bardzo ścisłą kontrolą, skierowane środki w ramach jakiegoś grantu są dobrze przeanalizowane. To moim zdaniem jest jednym z głównych pozytywnych aspektów mądrego inwestowania w kulturę. Co jeszcze jest ważne, może to zabrzmieć trochę dziwnie, ale powiem w ten sposób: myśmy w Polsce dawno temu mieli taki zwyczaj, że środki przydzielane w sferze kultury były czymś w rodzaj miękkiego grantu. To znaczy, jeżeli pojawiały się potrzeby w państwie, na wykorzystanie tych środków na co innego, to potrafiono je przekierowywać. W przypadku środków unijnych są to pieniądze od początku do końca przeznaczone na konkretne działanie i nie ma technicznej możliwości, żeby ktoś je był w stanie przekierować na co innego. W związku z tym, one rzeczywiście są zrealizowane i rzetelnie rozliczone z rygorem pewnej kontroli – nie ma już możliwości, że coś może być nieskontrolowane. Kontrola jest zaplanowana na wielu poziomach i to skutkuje tym, że pieniądze wydawane w tej dziedzinie wydatkowane są rzeczywiście w sposób sensowny.

Obserwując różnego rodzaju inwestycje z wykorzystaniem funduszy unijnych zauważam ogólną tendencję, że  zdecydowanie więcej mamy dobrych przykładów niż tych złych. Oczywiści zawsze jakiś procent projektów stanowią przypadki wątpliwe, ale one wiążą się często nie tyle ze złym wykonaniem, lecz z pewnymi błędami popełnionymi u podstaw. Otóż wiadomo, że jeżeli pojawiają się duże środki w jakimś segmencie, to w tym momencie zaczynają wokół tych środków pojawiać się firmy, które szukają łatwego zysku, a nie zawsze są do tego odpowiednio przygotowane. W związku z tym istnieje coś takiego jak ryzyko przeinwestowania. Może to wpłynąć w sposób pośredni na pogorszenie pewnych walorów obiektu zabytkowego. Na przykład może on ulec takim przekształceniom, że część specjalistów może uznać, że ten zabytek został zniszczony, bo już jest mało zabytkowy. Jak państwo jeździcie po Polsce, widzicie pewnie odbudowane ruiny – znajdą się na pewno tacy, którzy powiedzą, że ruina, jeżeli jest ruiną to należy ją zachować i pozostawić jako taką jako świadectwo historii, natomiast niekoniecznie musi ona koniecznie być przywrócona do pierwotnego kształtu i z powrotem pełnić funkcję użytkową. Mówiąc szczerze, jak to zwykle bywa w przypadku zabytków, każdy obiekt jest indywidualny i nie chcę tutaj oceniać, kto ma rację, ale faktem jest, że duże środki mogą być w pewnym momencie zagrożeniem, jeżeli nie istnieje nad tym kontrola na etapie zatwierdzania projektu i realizacji.

 

W jaki sposób zdobywać fundusze na realizację takich projektów? Czym uzasadnić finansowanie, aby je otrzymać?

 

 Niestety najpierw trzeba się poważnie przygotować poprzez analizę informacji dotyczących samego źródła finansowania. One są na szczęście są dosyć szeroko publikowane w internecie, więc można to stosunkowo łatwo zrobić. Warto poszukać na stronach różnych instytucji. Okazuje się, że jest przewidzianych znaczna ilość  środków i równoległych źródeł finansowania – zarówno bezpośrednio w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, jak również w programach regionalnych, czyli od marszałka województwa, a także w ministerstwie ds. gospodarki. Podstawą naszego działania powinna być analiza potencjalnego źródła finansowania, w które chcemy niejako celować.

Jeśli chodzi o warunki jakie będziemy musieli spełnić to niezwykle ważne jest planowanie etapów przygotowania wniosku o dofinansowanie. Był czas, kiedy można było łatwiej uzyskiwać pieniądze na tak zwane działania według schematu “zaprojektuj i wybuduj”. Można było w tym względzie oprzeć się wtedy wyłącznie o studium wykonalności, które musiało być wcześniej przygotowane. W ostatnim POIiŚ już z tego modelu zrezygnowano – warunkiem stało się dysponowanie uprzednio przygotowanymi projektami (zatwierdzonymi przez urzędy konserwatorskie oraz urzędu nadzoru budowlanego). Inaczej mówiąc, należało mieć uzgodnioną dokumentację. W tej chwili, nie jestem w stanie potwierdzić, jak będzie to wyglądać, dopóki wszystko nie zostanie oficjalnie ogłoszone. Zawsze podstawą działania będzie wykonanie rzetelnego studium wykonalności. Dzięki czemu uzyskamy też istotne informacje, które będą zamieszczone we wniosku, który składamy. W każdym wniosku
o dofinasowanie, są do wpisania oczekiwane wskaźniki, które wiążą się z przyznaniem maksymalnej liczby punktów. W przypadku wypełniania wniosków trzeba zwrócić uwagę, na to co jest najwyżej ocenianym elementem. Czasem rzeczywiście zdarza się, że dopisanie jakiego komponentu np. o osobach z niepełnosprawnościami może dać nam parę dodatkowych punktów. Trzeba oczywiście poszukać takich informacji – można w tym względzie oprzeć się na biurach informacji, które są przy urzędach marszałka województwa, jak również przy Ministerstwie Kultury, w przypadku zabytków możemy także uzyskać takie informacje. Oczywiście jest też trochę firm na rynku, które zajmują się profesjonalnym doradztwem oraz obsługą tego typu projektów. Możemy w naszym wniosku również uwzględnić obsługę finansową zapewnianą właśnie przez tego typu instytucje, więc jest niejako dogodny sposób na działanie. Jak zauważyłem, Unia Europejska przewidziała w tej obecnej transzy FEnIKS, mniej więcej 12 miliardów euro z Europejskiego Funduszu Rozwoju i drugie tyle jest przewidziane z Funduszu Spójności, z czego znaczna część będzie przeznaczona na kulturę. Unia Europejska rzeczywiście przewidziała, że skala działania może powodować pewne komplikacje w dziedzinie obsługi administracyjnej, więc nawet są zapisy o wspieraniu Urzędów konserwatorskich, żeby były w stanie zwiększyć zatrudnienie obsługi takich projektów. Co za tym idzie, wygląda na to, że niejako obsługa takiego naszego projektu będzie mogła być wspierana ze środków właśnie Unii Europejskiej, co moim zdaniem jest dobrym kierunkiem. Jeśli chodzi o to, w jaki sposób chcemy ten wniosek napisać, to należy uwzględnić oddziaływanie społeczne, jakie uzyskamy w wyniku naszej  inwestycji. Wyraźnie promowane będzie tworzenie nowych form aktywności społecznej oraz miejsc pracy. Dobrze też na pewno będzie wyglądało zapewnienie sobie współpracy z jakimiś partnerami. W przypadku funduszy norweskich jeszcze nie mamy w tej chwili żadnych danych, gdyż jeden się nabór się skończył, a nowego jeszcze nie ogłoszono. Aczkolwiek partnerstwo w tak zwanych regionalnych czy interregionalnych funduszach będzie stanowiło element obowiązkowy i często też punktowany, zatem to jest element który należałoby sprawdzić.

Co istotne, mamy przewidzianą równoległość finansowania z różnych kierunków, tego samego obiektu. Oczywiście trzeba pamiętać,
że pewnym ograniczeniem jest niedozwolone łączenie funduszy unijnych przy jednej inwestycji. Najczęściej istnieje warunek, że musimy zrobić to w ramach jednego z nich, ale możemy niejako zamiennie rozważać potencjalne źródła finansowania. Tak jak powiedziałem, jeżeli program kierowany jest na ochronę obszarów wiejskich, to okazuje się, że jeżeli mamy na przykład obiekt zabytkowy, który dotychczas nie był w pełni wykorzystany, możemy nadać mu funkcję kulturalną i łatwiej uzyskać środki niż np. gdy chodzi o konserwację z zachowaniem obecnej funkcji.

Jeżeli chcemy go poddać rewitalizacji i dzięki temu stworzyć coś w rodzaju Domu Kultury, to będziemy mieli wówczas spełniony warunek poszerzenia działania społecznego i wpiszemy się w tzw. strategiczne cele. Opracowany i dogłębnie przeanalizowany wniosek daje szansę na uzyskanie wysokiej punktacji i w konsekwencji realizację planowanej inwestycji. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że pewną barierą jest warunek wkładu własnego i to jest też coś, co trzeba zaplanować. Chociaż przyznam, jak obserwowałem w poprzednich latach działania różnych instytucji, ten warunek  potrafiły spełnić bez specjalnego problemu.

 

Jakie największe projekty udało się Panu zrealizować w Polsce, Europie i na świecie?

 

Zawodowo zajmowałem się realizacją inwestycji z wykorzystaniem środków unijnymi przede wszystkim w Polsce, chociaż przyznam, że w pewien sposób pośredni, jeśli nie byłem blisko związany z jakimiś europejskimi projektami, to przynajmniej obserwowałem je na bieżąco.

Ważne projekty, z którymi miałem do czynienia w Polsce, w przeciągu ostatnich kilkunastu lat, to zamek Krzyżtopór w Ujeździe. Tytuł tego projektu to “Zamek Krzyżtopór markowym produktem turystycznym województwa świętokrzyskiego”. Był w istocie nakierowany w podstawowym działaniu na zabezpieczenie zabytkowych ruin, i poprawie funkcjonowania jako siedziba instytucji kultury. Przy czym trzeba było spełnić warunek podstawowy: niezmienienia architektonicznego wyrazu ruin. W wyniku inwestycji stworzono nowe strefy obsługi ruchu turystycznego i poprawiono dostępność tego obiektu, przy czym praktycznie wszystkie konstrukcje murów zostały poddane konserwacji. Nowopowstałe strefy obsługi ruchu turystycznego utworzono między innymi w podziemnych częściach jednego z bastionów. Warunkiem było  nie ingerowanie bezpośrednio w samą strukturę zabytku. Utworzono przy tym nowe trasy zwiedzania wraz z niezbędną infrastrukturą. Dzięki temu działaniu wypełniono zakładane warunki podniesienia wskaźników zwiększenia oglądalności lub zwiedzania. Teraz oceniając realizację z perspektywy 10-ciu lat od jej zakończenia, możemy mówić o pięciokrotnym wzroście ilości zwiedzających ten obiekt w stosunku do założeń z roku 2010.

 Jest to dobry przykład działania potwierdzającego w praktyce fakt, że środki unijne można umiejętnie zastosować, by uzyskać zamierzone efekty i to nie tylko w dziedzinie poszerzenia dostępności, ale również ochrony samego obiektu zabytkowego. Osobiście uważam, że naszym podstawowym obowiązkiem jako konserwatorów jest dbanie o trwałość powierzonych nam dóbr kultury materialnej, a zdobywając środki należy się kierować rozwagą i odwagą.

Drugim obiektem, który  chciałbym przytoczyć jest dwór Starościński w Podzamczu chęcińskim. Tu z kolei nazwa projektu to “Tworzenie terenów inwestycyjnych na potrzeby Regionalnego Centrum Naukowo-Technologicznego w Kielcach”. W toku inwestycji prowadzono prace zarówno konserwatorskie, jak i w pewnym stopniu adaptacyjne zabytkowego zespołu zabudowań wraz z terenem parkowym i stawami. Obecnie miejsce to służy jako rodzaj chętnie odwiedzanej atrakcji turystycznej regionu oraz centrum konferencyjnego z zabytkiem w centrum.

Obok, w międzyczasie albo niedługo później powstały też dodatkowo inne, ważne obiekty kulturalne. Powstało Centrum Nauki Leonardo da Vinci, gdzie są realizowane działania  edukacyjno- kulturalne. Jest to jakby połącznie zabytku z elementami zupełnie nowej infrastruktury, które wzajemnie się wspierają. W przypadku zabytkowej części Podzamcza Chęcińskiego działanie nasze wiązało się z konserwacja i restauracją budynków oraz rewitalizacją stawów i ogrodu regularnego. ,

Innym przykładem, może być całkiem niedawno zrealizowany projekt, pod nazwą “Modernizacja Muzeum Archeologicznego w Wiślicy, jako oddziału Muzeum Narodowego w Kielcach wraz z otoczeniem, w celu zabezpieczenia i ochrony unikatowych obiektów dziedzictwa narodowego”. Specjalnie w moich wypowiedziach podaję nazwy zadań, abyście państwo zwrócili uwagę na to, że bardzo często nie pada w nazwie w ogóle słowo ani konserwacja a nie ochrona dóbr kultury, a mimo wszystko dzięki temu są spełnione warunki konieczne do zdobycia środków. Te tytuły muszą przemawiać bardziej do większej grupy ludzi niż do wąskiego grona specjalistów.

W przypadku Wiślicy początkową ideą była ochrona niezwykle cennej, zabytkowej budowli. Jest nią  bazylika kolegiacka wraz z zachowanymi reliktami romańskiej architektury. Podstawowym problemem w tym przypadku było stałe zawilgocenie murów świątyni oraz jej podziemi. Szukając dostępnych rozwiązań technicznych wymyślono, by wybudować rodzaj podziemnego korytarza obiegającego budowlę, wspierającego system odwodnienia murów.
Z czasem, w ramach tworzonej koncepcji architektonicznej, rozszerzono jego funkcję o nową związana z ekspozycja muzealną. Dzięki temu działaniu uzyskano całe podziemne muzeum
z umiejętnie wkomponowaną w otoczeniu świątyni strefę obsługi ruchu turystycznego. Przy czym połączono przyległy do bazyliki zespół reliktów kościoła św. Mikołaja. W Muzeum możemy też oglądać nową aranżację ekspozycji archeologicznej w podziemiach bazyliki ze słynną płytą orantów. Suma sumarum, mamy coś podobnego, jak macie państwo w Krakowie pod płytą rynku, czyli podziemne muzeum. Jednocześnie, dzięki temu działaniu, mamy spełniony warunek poprawy utrzymania bardzo cennego obiektu zabytkowego oraz stworzenia nowej przestrzenia aktywności edukacyjno-kulturalnej dla regionu.

Dotychczas podawałem przykłady, gdzie beneficjentami była gmina, inna jednostka samorządu lub muzeum. Jak jesteśmy przy muzeach, to może dodam, że miałem okazję też brać udział w takich projektach, które były realizowane w Muzeum w Łazienkach Królewskich w Warszawie. Tam z pieniędzy unijnych był wykonany rzeczywiście bardzo duży zestaw różnych prac o charakterze konserwatorskim i nie tylko, bo również rewitalizacyjnym. „Konserwacja i remont Pałacu na Wyspie wraz z otoczeniem w Muzeum Łazienki Królewskie” był to projekt który objął również Pałac Myślewicki a także amfiteatr. Praktycznie pierwszy raz wykonano tak kompleksową konserwację tych obiektów od czasów powojennej ich odbudowy. Należy pamiętać, że obecnie mieliśmy znacznie większe możliwości techniczne niż mieli nasi poprzednicy w trudnych czasach zaraz po wojnie. Dzięki temu działaniu wykonano zarówno zabezpieczenie zabytkowej substancji, usprawniono system zwiedzenia, czyli dokonano zwiększenia dostępności, jak również poprawiono bezpieczeństwo obiektów, poprzez zastosowanie różnych współczesnych rozwiązań, które za to odpowiadają.

W tym samym czasie na terenie Łazienek korzystano zarówno ze środków POIiŚ, NFOŚ jak również ze środków EOG. Każdy fundusz obejmował inne pole działania. W ramach NFOŚ realizowano rewitalizację ogrodów oraz termomodernizację budynków Podchorążówki i Oberży. W tym samym czasie też realizowano z funduszy EOG EEG konserwację Starej Oranżerii. Nazwa zadania „Strefa Muz i Myśli Stanisława Augusta – remont i konserwacja XVIII-wiecznej Starej Pomarańczarni z Teatrem Stanisławowskim na potrzeby nowej ekspozycji rzeźby i realizacji programu kulturalnego”. Tu z kolei poddano pełnej konserwacji, rewitalizacji, dawnego układu wnętrz z Galerią Rzeźby Królewskiej. W przypadku Starej Oranżerii złożenie wniosku poprzedziły kilkuletnie badania konserwatorskie które doprowadziły do odkrycia historycznych polichromii w strefie Foyer teatru i Ogrodu zimowego. Stały się one podstawą przywołania kształtu galerii rzeźby spójnego z zamysłem, króla Stanisława Augusta.

Dodam jeszcze, że miałem także okazję działać w ramach innego projektu norweskiego, ale nakierowanego bardziej na badania naukowe, gdzie zajmowaliśmy się badaniami nad stworzeniem urządzenia laserowego do konserwacji zabytkowych elementów metalowych.

Projekt był realizowany przez konsorcjum w składzie Wydział Inżynierii Materiałowej Politechniki Warszawskiej, Wojskową Akademię Techniczną Instytut Optoelektroniki, Międzyuczelniany Instytut Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki oraz również Narodowy Instytut Konserwacji w Oslo. Zadanie zostało wykonane w trybie trzyletnim. W tym czasie opracowało metodykę postepowania badawczego, a najpierw przeanalizowano mechanizmy, jakie zachodzą podczas czyszczenia laserowego różnego rodzaju metalowych obiektów zabytkowych. Końcowym wynikiem było opracowanie prototypowego urządzenia jak również  określono kierunki rozwoju następnych urządzeń. Tego typu projekty mogą również być wspierane z funduszy unijnych. W przypadku projektu „MATLAS”, dotyczyło to zakresu wiedzy o uniwersalnym zastosowaniu, nie tylko w konserwacji zabytków.

Nawiązując do tego projektu chciałbym dodać, że w ostatnim czasie w naszym Instytucie i Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie  realizowaliśmy  grant aparaturowy w ramach POIiŚ pod nazwą  “Mobilne Laboratorium dla Ochrony, Konserwacji i Zabezpieczenia Dzieł Sztuki i Obiektów Zabytkowych w Architekturze”.

Generalnie ideą tego projektu było wyposażenie naszych laboratoriów i zespołów do badań terenowych o sprzęt charakteryzujący się najwyższymi parametrami jakości. Działanie ma na celu stworzenie szerszej platformy nakierowanej na wspieranie realizacji konserwatorskich  w  zakresie badań materiałoznawczych. Dzięki niemu możliwe jest  stworzenie laboratoriów terenowych, takich które można zabrać nawet w trudno dostępne miejsca i wykonywać szybkie badania, które usprawnią proces wykonywania dokumentacji projektowej. Z oczywistych powodów połączone jest to też z laboratoriami stacjonarnymi, które mają wyższy poziom dokładności. Ale tak prawdę mówiąc, najważniejszą ideą tego projektu jest stworzenie nowego systemu działania, w oparciu o kryterium reagowania terenowego, w różnych sytuacjach – w tym na przykład w sytuacjach kryzysowych pojawiających się w przypadku zdarzeń losowych, kataklizmów czy zniszczeń wojennych. Wszyscy widzimy jak dynamicznie zmienia się sytuacja w naszych czasach. Wiele symptomów potwierdza, że powinniśmy być lepiej  przygotowani do działań interwencyjnych również w zakresie ochrony dóbr kultury.

            Przejdę teraz do innych przykładów europejskich. Przyznam, że z dużą przyjemnością od lat obserwuje Bułgarię, która wydaje się idzie podobną do Polski drogą. Bardzo interesujący pod względem rozmachu i tematyki jest projekt „Kompleks archeologiczny Sofia Ancient Serdica”.

W ramach którego w centrum miasta odsłonięto i wyeksponowano pozostałości antycznych ruin rzymskiej architektury miejskiej. Jest to zaprezentowane w ciekawy sposób, co więcej chodząc po współczesnym centrum miasta możemy zwiedzać łatwo dostępny rezerwat archeologiczny. Odsłonięte place łączą się podziemną ekspozycją. Nawet idąc do metra możemy to zrobić poruszając się historyczną rzymską drogą. Projekt w Sofii jest w moim odczuciu niezwykle nowatorski. Każdy kto przemieszcza się przez centrum w sposób naturalny obcuje z wyjątkową historią jego miasta.  Jest to bardzo ciekawy projekt z tego powodu, że został wbudowany w istniejącą tkankę miejską i to w samym centrum. Zajmuje teren dobrych kilku hektarów w najdroższej a także newralgicznej części miasta, a mimo to umiejętnie pogodzono różne interesy z wyzwaniami natury urbanistycznej.

Od dawna zajmują mnie także badania stanowisk archeologicznych, bowiem łączą one w sobie wyjątkowe wyzwania. Są nimi skala założeń, charakter ekspozycji a także wysokie  wymagania natury finansowej związane z zabezpieczeniem i udostepnieniem tych obiektów dla turystów. Z tego powodu bardzo chętnie wykorzystuje się przy tym środki unijne. Dobrym przykładem będzie miejscowość Novae w Bułgarii. Znana z pozostałości zabudowań obozowych pierwszego rzymskiego legionu. Miejsce przez dziesięciolecia jest badane przez badaczy bułgarskich, ale i polskich. Nie są to przysłowiowe Pompeje, ale odkryty zespół zabudowań jest wyjątkowo ciekawy. Kilka lat temu, w ramach dofinansowania z pieniędzy unijnych, wykonano kompleksowe prace konserwatorskie połączone z pewnego rodzaju współczesną aranżacją ekspozycji. Zdecydowano o częściowym odtworzeniu brył budowli przykrytych nowoczesnymi dachami. Wytyczono trasy zwiedzania i opracowano system informacji. Poprzez system iluminacji znacząco poprawiono atrakcyjność miejsca.  Dzięki temu działaniu zapewniono ochronę obiektów zabytkowych. Utworzono też strefy nowej ekspozycji wraz z lapidarimi prezentującymi zbiory rzeźby i detalu architektonicznego. Co nie mniej istotne jest to doskonałe miejsce aktywnej działalności kulturalnej i edukacyjnej. Odbywają się rokrocznie festyny grup rekonstrukcyjnych ożywiając miejsce, a także stymulując turystykę regionu. Fakt ten potwierdza tezę o której mówiłem od początku: że wszelkiego rodzaju inwestycje ze środków unijnych w zabytki są zawsze nakierowane na poszerzenie oddziaływania społecznego. Co ważne, istnieje też możliwość kontynuacji tych działań w następnych transzach.

 

Z jakimi problemami zmaga się konserwator zabytków przy realizacji działań konserwatorskich i restauracyjnych?

 

Pierwszy problem to czas. Brzmi to dosyć enigmatycznie. Osobiście jednak uważam, że warunkuje on w największym stopniu skuteczność działań. Obecnie w naszym życiu doświadczamy zupełnie nietypowego dla dawnych czasów skalowania wartości. Otóż teraz podstawowym kryterium działania jest szybkość. Staliśmy się chorobliwie niecierpliwi. Wszystko co jest szybkie to jest dobre, a wszystko co jest długotrwałe, to na pewno jest kosztowne i niedobre. Chciałbym zwrócić uwagę, że gdyby kryterium czasu kierowali się wielcy dawni mistrzowie sztuki, to nic dobrego by z tego nie wyniknęło. Gdyby Michałowi Aniołowi ktoś powiedział, że najważniejsze to, aby jego rzeźba powstała ukończona w miesiąc, to raczej nie cieszylibyśmy się dziś mistrzowskim dziełem. W ochronie zabytków napotykamy ten sam problem – działamy wszak sferze dobrze pojętego rzemiosła.

Największym dla mnie wyzwaniem przy realizacji działań konserwatorskich, to wywalczenie właściwej ilości czasu na należyte wykonanie dzieła. Musimy też pamiętać, że podczas prac mogą pojawić jakieś odkrycia i nie zawsze będziemy w stanie zakończyć zadania  w zgodnie z pierwotnym planem. Dodatkowym utrudnieniem jest rosnąca histerycznie biurokracja połączona z wciąż pęczniejącymi procedurami prawnymi.

Istnienie prawa zamówień publicznych logicznie jest zrozumiałe – jest niezbędne prawo jak wiadomo, żeby pieniądze były wydatkowane racjonalnie i celowo. Niestety moje doświadczenia w tej materii są takie, że prawo zamówień publicznych na przestrzeni ostatnich 30 lat ewoluowało w kierunku samounicestwienia. Mniej więcej co 4 lata wprowadzane są nowelizacje, które zawsze zaczyna się od słów, że to prawo jest wymyślone, żeby uprościć działania oraz umożliwić dostęp jak najszerszym podmiotom do realizacji.  Potem okazuje się wprost przeciwnie. Kończy się tym, że jak spełniamy kryterium udostępnienia jak najszerszym podmiotom, to znaczy, że nie mamy mechanizmów obrony przed przypadkowym wykonawcą. Niezwykle często urzędnicy z tzw. ostrożności procesowej stosują zawiłe procedury skutkujące brakiem pomyślnego zakończenia postępowań.  W tej chwili przetargi trwają coraz dłużej, wzory umów z kilkunastu stron rozrosły się do kilkuset, a jak dobrze wiemy – im więcej treści, tym większa możliwość pomyłki.

Wcześniej przetargi można było zrealizować w pół roku – w tej chwili 1,5 roczny okres dużych przetargów stał się standardem. Wyobraźmy sobie, że nawet jeżeli dysponuję środkami jako inwestor, dostałem je w ramach dotacji i mogę ogłosić przetarg to czas na wyłonienie wykonawcy zajmie połowę z 3 letniego projektu. Pamiętajmy, że dokąd nie mam zabezpieczonych środków, to nie wolno mi, jako inwestorowi, ogłosić takiego przetargu. Ponadto w opinii wielu ekspertów, procedury prawne zamówień publicznych są przeregulowane i stanowią główne zagrożenie dla realizacji zadań. Każda kolejna aktualizacja PZP zbliża nas do faktycznego paraliżu zamówień publicznych. Przy czym niebywale wzrastają wciąż koszty obsługi kontraktów. Niestety jeśli ta tendencja się utrzyma to na faktyczne wykonanie prac pozostanie za mało czasu aby je rzetelnie wykonać.

Drugim problemem jest presja pieniędzy. Wiadomo, że jeżeli nagle pojawia się ich duża ilość, to wokół nich mogą pojawić się liczne podmioty nimi zwabione. Często są to firmy które postanawiają się przebranżowić wchodząc dla nich na nowy rynek. Wiadomo, że zabytki mają wyższe koszty realizacyjne, i łatwo może się wydawać komuś niedoświadczonemu, że jest to doskonałe miejsce, gdzie można zarobić fantastyczne pieniądze.

Problem polega na tym, że wtedy często trzeba konkurować z jednostkami, które albo nie mają świadomości z czym się mierzą, albo wręcz nawet zaplanowały, że mają te pieniądze zarobić za wszelką cenę, natomiast jakość ich usług jest już efektem bardziej przypadku niż planowego działania.

Dużym problemem konserwatorskim, i jest to problem natury formalnej, jest Prawo Budowlane. Obecnie, jednym z kluczowych elementów, który może mieć wpływ na pogorszenie jakości prac konserwatorskich albo uzyskanego efektu jest doprowadzenie do obowiązujących w budownictwie normatywów. Dla niezorientowanych dodam, że zabytki z natury nie są normatywne i dlatego też są wyjątkowe. Jako jednostkowe, z tego powodu są wielokrotnie więcej warte od innych typowych budynków. Niestety, nadal jednak mamy problem z tym, że wiele osób, które zajmują się zabytkami, stara się za wszelką cenę w swym działaniu kierować się normą budowlaną. Często de facto, moim zdaniem, są większym zagrożeniem dla tego obiektu niż brak opieki czy pieniędzy.

Jeśli chodzi o inne problemem, związane są one często z tym, że działanie w zabytku jest zawsze obarczone pewną niewiadomą i mogą pojawić się pewne okoliczności, które wpłyną na zwiększenie kosztów i przedłużenie realizacji projektu. Był taki czas, że można było znacznie łatwiej wykonać roboty dodatkowe (a nawet uzupełniające, czyli takie, które można było uzasadnić dobrym interesem instytucji i zadania), nawet po zakończeniu projektu. Niestety, w tym momencie prawo zamówień publicznych mówi, że roboty dodatkowe można wykonać pod warunkiem, że się z góry przewidzi na to środki. Nie wiem, jak to można zrobić, żeby przewidzieć wysokość środków, nie wiedząc czy coś się w ogóle odkryje. Jest to jeden z takich elementów, który już przynosi negatywne skutki, bowiem rozgrzesza inwestora z odpowiedzialności za dobro zabytku.

Nadal jednak najwięcej zależy od inwestora.  Są inwestorzy, którzy mówią: “O, jest odkrycie, które jest dla nas cenne, to walczmy o dodatkowe środki. Poinformujemy ministerstwo, że wystąpiła taka sytuacja i chcemy wykorzystać te okazję dla sfinansowania robót dodatkowych”. Oni najczęściej uzyskują zgody na zwiększenie finansowania, nawet z tych rezerw, które zostają w ramach innych grantów.

Ale znam też takie instytucje, które od razu z góry zapowiedziały, że usługa ma być zrealizowana w kwocie oferty (ryczałtowa) i nic ich nie obchodzi. Kończy się to z reguły tym, że jeżeli pojawiają się odkrycia i trzeba ponieść dodatkowe koszty, są one realizowane w ramach działań zamiennych. Skutkuje to pogorszeniem jakości, bo po prostu trzeba przenieść środki z jednych działań na rzecz dodatkowych. Siłą rzeczy taki model postępowania skutkuje ogólnym pogorszeniem jakości prac. Niestety kluczowa dla jakości pozostaje postawa inwestora. Jego gotowość do walki o najwyższą jakość prac.

Jest też to takie ryzyko, że można natrafić na takiego inwestora, któremu bardziej będzie zależało na świętym spokoju, i nie podejmowaniu żadnych decyzji.  Przy czym ten “święty spokój” skończy się zaraz po okresie gwarancji, gdyż obiekt nie spełni oczekiwanych parametrów jakości.

 To, co jest jeszcze innym podstawowym problemem, który wymienię jako ostatni, to są koszty utrzymania trwałości projektu. Z reguły istnieje zapis w regulaminie projektu, że przez okres 5 lat to co zrobiliśmy, musimy utrzymać w pełnej trwałości. O ile jeszcze jest to tak zrobione, że dzięki naszemu działaniu mamy jakieś oszczędności, to nie ma problemu. Ale wyobraźmy sobie sytuację taką: obiekt zabytkowy został poddany konserwacji i rewitalizacji, w wyniku czego również został zmodernizowany. To znaczy, zastosowano przykładowo system wentylacyjny, wymuszony przez normy budowlane. Efekt jest tego taki, że unijne pieniądze na wykonanie tego remontu dostaniemy w wysokości nawet kilkudziesięciu milionów, ale potem przez 5 lat musimy płacić zdecydowanie wyższe koszty roczne utrzymania tego budynku związane z funkcjonowaniem np. systemu wentylacji.  W przypadku obiektów zabytkowych widzę tu wyraźny problem.

 Przy czym powtarzam: te wszystkie problemy w żaden sposób nie podważają oczywistych zysków, jakie mamy z tytułu pojawienia się w Polsce unijnych funduszy. Fakt, że one są, i to w sposób permanentny  jest moim zdaniem absolutnie pozytywną sytuacją.

 W sposób pośredni środki unijne wpłynęły też na inny sposób postrzegania wydatkowania pieniędzy w układzie budżetu państwa, tzn. w tej chwili coraz częściej otrzymujemy granty z ministerstwa, ale już nie ze środków unijnych, a krajowych, gdzie jest promowane działanie dwuletnie, co kiedyś było bardzo rzadkie. Przeważnie kończyło się tym, że wszystko musiało się skończyć z końcem roku, bo trzeba było zamknąć rok budżetowy i nikogo nie obchodziło, czy jest to zasadne czy nie. W tej chwili rzeczywiście zostało zauważone, że można coś realizować w trybie dłuższym i planowanym etapowo.

 

Jakimi dobrymi praktykami i rekomendacjami w obszarze realizacji projektów tego typu może Pan podzielić się?

 

Musi być zachowany warunek pełnej współpracy z właścicielem zabytku. Jeśli chodzi o mnie, jako profesjonalnego konserwatora, jest to naturalne działanie. Właściciel zabytku z kolei musi się nauczyć współpracy na zasadzie kompromisu z różnymi instytucjami – nie ma innego wyjścia. W tym trzeba pamiętać, że wszelkie zabytki w Polsce wpisane w rejestr podlegają nadzorowi Urzędu Konserwatorskiego. Trzeba po prostu przyjąć, że np. WKZ jest naszym partnerem a nie przeciwnikiem. Ja wiem, że w niektórych sytuacjach dochodzi do skrajnych napięć i nie zawsze tak to jest odbierane, jak powinno, ale suma sumarum trzeba wziąć poprawkę na to, że jeżeli właściciel obiektu zabytkowego chce ten zabytek utrzymać, to Urząd Konserwatorski jest kimś, kto powinien mu w tym pomóc.

 W nowej transzy FENIKS są nawet przewidziane pieniądze dla Urzędów Konserwatorskich, żeby lepiej były w stanie obsługiwać tego typu projekt. By potencjalni beneficjenci nie czekali miesiącami na decyzję i na różnego rodzaju dokumenty. To jest coś, co moim zdaniem, powinno być dobrą praktyką w przyszłości i oby się to spełniło. Póki co, jeżeli ktoś jest właścicielem obiektu to powinien się wsłuchiwać jak urząd nadzoru konserwatorskiego odnosi się do pomysłów właściciela/inwestora. Bardzo często warto po prostu wcześniej się zgłosić, porozmawiać, zapytać i przedstawić, jakie mamy koncepcje, bo niektóre z nich po prostu nie mogą być z natury wykonane. Dzięki czemu unikniemy w przyszłości niepotrzebnych zawirowań. Dodam jeszcze, że dokumentacja projektowa, aby mogła być wykorzystana jako element unijnego wniosku o finansowanie musi być zaakceptowana przez odnośny urząd nadzoru konserwatorskiego. Zawsze dobrą praktyką będzie partnerskie podejście, rozmawianie i próba stworzenia wspólnych założeń, które mogą być zrealizowane.

Pozytywnym aspektem projektów „unijnych” w dziedzinie prac konserwatorskich jest możliwość zdobywania dzięki realizacji również osiągnięć naukowych. Doskonałym przykładem są wielkopowierzchniowe badania archeologiczne jako element prac przygotowawczych do budowy autostrad. Dzięki czemu uzyskano ogromny zestaw wyników statystycznych, w zakresie wiedzy, której dotychczas nie bylibyśmy w stanie zdobyć. Przy naszych działaniach konserwatorskich zawsze przy okazji prac pojawiają się zyski w postaci wartości naukowej jako takiej.

 Jak dobrze wiemy, możemy dziedzictwo kulturowe potraktować jako element także docelowego działania, bo dzięki niemu możemy zaktywizować społeczność lokalną. Często niektóre instytucje zarządzające zabytkiem walczą o wpis na listę UNESCO, bo dzięki temu potem do nich przyjeżdżają ludzie z całego świata.

Dobrą praktyką w mojej ocenie jest fakt, że przy naszych projektach bardzo często mamy możliwość wykonywania bardzo dokładnych badań i obszernej dokumentacji. Mamy zatem dzięki temu możliwość przy okazji standardowych działań objąć zabytek znacznie szerzej pojęta opieką. Potrafimy też coraz więcej informacji wyczytać, ale również posiadamy obecnie lepszy niż kiedykolwiek sposób ich utrwalenia. W tej chwili Wszystko co robimy ma aspekt cyfrowego zapisu, który jest niezwykle łatwy w kopiowaniu czy też późniejszemu powielaniu. W związku z tym, istnieje pewne prawdopodobieństwo, że będziemy mieli w przyszłości łatwiejszy dostęp do tej wiedzy.

W dziedzinie konserwacji zabytków w Polsce mamy dobrą sytuację pod względem kadrowym. Jako jeden z niewielu krajów, mamy bardzo rozbudowane szkolnictwo specjalistyczne na poziomie studiów wyższych. Sam wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, gdy goście z zagranicy dziwili się, jak to się dzieje, że mamy taką ilość dobrych specjalistów.

Na świecie pod tym względem nie jest tak dobrze. W przypadku Polski jest to wynik chyba jakiegoś przypadku, a może tego, że mamy po prostu złe doświadczenia, jeśli chodzi o historię. Co jakiś czas musimy zabytki odbudowywać, a zachowało się ich bardzo niewiele.
W związku z tym, rok do roku, w Polsce przybywa około 100 dyplomowanych konserwatorów. Pod względem zasobów kadrowych jesteśmy, moim zdaniem, na pewno w czołówce światowej. To daje nam szansę nie tylko działania w Polsce, ale stąd też bardzo chętnie nasi specjaliści są zatrudniani zagranicą.  Po prostu nasz poziom jest bardzo wysoki.

To tyle, jeśli chodzi o dobre praktyki. Z tego co wiem, jest plan przywrócenia ram szkolnictwa rzemieślniczego. To jest niezwykle trudne, bo wiele krajów się z tym boryka. Wszyscy widzą, że zanikanie pewnych umiejętności rzemieślniczych jest zagrożeniem – nie tylko stratą dla kultury, ale też zagrożeniem dla utrzymania zabytków. To rzemiosło gdzieś powinno się pojawić i wciąż są podejmowane różne próby jego aktywizacji. Rzeczywiście trudno przecenić jego wartość i oby się ono odbudowało.

Wywiad przeprowadził Bartłomiej Małczyński.

Punkt EUROPE DIRECT Kraków prowadzony przez Instytut Polityk Publicznych. Działanie współfinansowane przez Unią Europejską.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *